piątek, 13 lutego 2015

Skarpetki złuszczające Purederm



Niestety jestem posiadaczką dość problemowych stóp. Wystarczy, że przez moment je zaniedbam i zaraz skóra rogowacieje. Kiedy w internecie szukałam sposobów na poradzenie sobie z tym problemem, trafiłam na wynalazek, który zwie się skarpetkami złuszczającymi. Opinie na ich temat były podzielone, chociaż przeważały pozytywne uznałam więc, że przetestuję je na sobie. Moim celem stały się skarpetki firmy L'biotica, niestety w Hebe ich nie było bo akurat się skończyły, więc skusiłam się na te firmy Purederm.

W opakowaniu znajdują się dwie foliowe skarpety. W ich wnętrzu znajduje się flizelinowy wkład nasączony składnikami, które mają sprawić, że nasze stópki będą piękne. Chodzenie w nich nie należy do przyjemności, ale spodziewałam się tego. Tak więc po położeniu dzieci spać przygotowałam sobie kawkę i ciekawy film i przystąpiłam do nakładania skarpetek. Są duże więc trzeba je trochę na stopach zawijać, na to włożyłam jeszcze zwykłe skarpetki. W internetach pisało o nieprzyjemnym uczuciu chłodu, ja takiego nie doświadczyłam, w sumie w niczym mi one nie przeszkadzały(oczywiście dopóki siedziałam). Nogi do góry i teraz siedzimy przez 90 minut. Takie są zalecenia producenta i raczej nie należy przekraczać tego czasu, gdyż podstawą działania są kwasy. Potem trzeba umyć stópki i można już czekać na efekty.

U mnie skóra zaczęła delikatnie się łuszczyć po pięciu dniach. Producent podaje termin od 4-7 dni. I potem powinno to trwać 3-5 dni.U mnie trwało tydzień. Przez ten czas musiałam stale chodzić w skarpetkach. Ba! Nawet z nimi spałam. Skóra łuszczyła się drobnymi skrawkami i wyglądało to bardzo nieestetycznie. No i byłby stały bałagan w domu ;)

Niestety jak dla mnie były to trochę zmarnowane pieniądze. Trwało to dość długo, a efekty mnie nie zadowoliły. Owszem tam gdzie skóra jest cieńsza ładnie się złuszczyła - wierzch stóp i część podeszw. Jednak pięt i paluchów nie ruszyło prawie wcale. A na tym najbardziej mi zależało, bo z pielęgnacją tych części mam najwięcej zabawy. W związku z czym wiem, że ja ich więcej nie kupię, następnym produktem do testów będą jednak skarpetki z L'biotiki i mam nadzieję, że one jednak sprawdzą się lepiej. Te z Purederm mogę polecić tym z Was, które chcą delikatnie poprawić wygląd stóp i nie mają z nimi większych problemów.

Zapłaciłam za nie 19 złotych w Hebe. Można je również kupić na allegro. 

środa, 4 lutego 2015

Domowy cukier waniliowy

Uwielbiam piec różne słodkości. A rodzina i znajomi lubią je zjadać. No dobra nie będę oszukiwać - ja też lubię, zwłaszcza do dobrej kawki ;) Staram się na ile mogę zamieniać chemiczne odpowiedniki na naturalne w przygotowywanych przeze mnie posiłkach. Stąd wziął się pomysł, żeby w wypiekach cukier wanilinowy zamienić na cukier waniliowy robiony w domu. Przepis jest wręcz banalnie prosty, zrobić go może każdy, jedynie potrzeba sporo czasu na to aby cukier przeszedł tą wanilią. Problem jedynie w tym, że wanilia w laskach jest droga. Można kupić w sklepach wanilię Kamis, ale mnie szkoda 5-8 zł na jedną sztukę. Za drogo i to zdecydowanie. Na święta pojawiają się w Lidlach laski wanilii - 2 sztuki za 4,44 zł. Cena bardzo przyzwoita i ja już kupiłam na zapas. W wielu Lidlach wciąż można jeszcze je kupić więc serdecznie polecam.
Jednak najczęściej wanilię kupuję na allegro. Zazwyczaj wtedy kiedy kupuję przyprawy. Jako, że lubię różne smaki, i lubię czasami poeksperymentować w kuchni znajdzie się u mnie np. garam masala, tikka masala, sambar masala. Dla niewtajemniczonych - są to indyjskie mieszanki przypraw. Wanilię kupuję wtedy po mniej więcej od 1,80 do 2,10 za sztukę.

Potrzebne Wam będą:
3 laski wanilii
kilogram cukru drobnoziarnistego
słoik

Cukier wsypuję do słoja. Wanilię kroję wzdłuż na pół, potem tępą stroną noża przejeżdżam delikatnie po wewnętrznej stronie skórki, wygrzebując miąższ (tak te małe czarne kropeczki ;) i wrzucam je do słoika z cukrem. Kiedy z wanilii zostaną mi same skórki, kroję je na 3-4 części każdą i również wrzucam do słoja z cukrem. Mieszam wszystko razem i odstawiam na 2-3 tygodnie. Raz na jakiś czas mieszam zawartość, najczęściej po prostu porządnie potrząsając słoikiem. Kiedy cukier będzie już gotowy przesiewam go przez sitko do miski, żeby pozbyć się drewienek i wszystkich większych drobinek, a następnie z powrotem przesypuję do słoika.